Dagestan to republika o najbardziej zróżnicowanym składzie etnicznym, to narodowościowa wieża Babel. Zamieszkuje ją ponad 30 narodowości, z których każda mówi swoim narzeczem, dialektem, językiem. Dagestan jest rzadko odwiedzany i nie cieszy się dobrą sławą. Mnie do tej republiki zawiodły opowieści o górskiej wsi - Kubaczi, której mieszkańcy od wieków zajmowali się wyrobem kołczug, kindżałów, szabli, mieczy (ponoć Aleksander Wielki miał miecz wykonany przez tutejszych rzemieślników). Dziś kubaczyńscy mistrzowie już nie wyrabiają kołczug, a piękną, misternie zdobioną biżuterię! I to był prawdziwy powód mojej wizyty w Dagestanie i Kubaczi. Zanim jednak trafiłam do tej słynnej wioski odwiedziłam jedno z najstarszych miast świata - Derbent (wspominał o nim Herodot w V w p.n.e.).Miasto słynie z twierdzy, która stanowi skomplikowany kompleks fortyfikacji pamiętający czasy Sasanidów. Derbent to najdalej na południe wysunięte miasto nie tylko Dagestanu, ale i całej Rosji, położone jest nad Morzem Kaspijskim i było kiedyś ważnym punktem na słynnym Wielkim Jedwabnym Szlaku. Obecnie trudno doszukać się śladów jego dawnej świetności, poza twierdzą, która stanowi główną atrakcję miasta nie ma innych starożytnych budowli, zabytków. Miasto jest bardzo brudne, wybrzeże jest zaniedbane i nie zachęca do plażowania, kąpieli i odpoczynku. Czym prędzej chciałam opuścić miasto i uciec od tego chaosu, śmieci i brudu.Sama droga do wspomnianego Kubaczi była przeżyciem - urocze wioski (jedna z mijanych wsi słynie z linoskoczków i ich brawurowych akrobacji na linie), górskie widoki, dzika przyroda i szalony kierowca. Chociaż pogoda przez całą drogę dopisywała to nad Kubaczi nisko wisiały gęste chmury, które skutecznie ograniczyły widoczność i zasłoniły panoramę. Ale nawet brzydka pogoda nie była w stanie zepsuć tej wizyty. Najpierw rodzina lokalnego złotnika zaprosiła mnie do domu, gdzie mogłam obejrzeć nie tylko warsztat pracy, ale również tradycyjne dzbany do noszenia wody, a przede wszystkim zobaczyć jak wygląda tradycyjny dargijski dom (wieś Kubaczi zamieszkuje naród Dargijczyków). Kolejne emocje dostarczyły zakupy pierścionków i kolczyków u samego artysty- rzemieślnika. Wieś dostarczyła jednak dużo więcej emocji, niż te związane z zakupem błyskotek. Przez zupełny przypadek trafiłam na wernisaż prac lokalnych artystów, który odbywał się w wyremontowanej średniowiecznej wieży. Wystawę właśnie zwiedzała delegacja z Ministerstwa Młodzieży, z którą miałam okazję porozmawiać. Wieżę i wydarzenie artystyczne przyjechała sfilmować również dagestańska stacja telewizyjna. W mgnieniu oka ubrano mnie w lokalny strój panny młodej i postawiono przed kamerą. W takim stroju i takich okolicznościach udzieliłam pierwszego w życiu wywiadu telewizyjnego! Na koniec były jeszcze zakupy w sklepiku,w którym swoje wyroby sprzedają wszyscy lokalni złotnicy.
Po tym pełnym wrażeń dniu dopadł nas wilczy głód! Kierowca podarował nam dagestański koniak, gorzką czekoladę, a sprzedawca na bazarze polecił najlepsze suszone ryby. Połączenie dość nietypowe, ale w podróżach nie takie rzeczy się jada!